sobota, 25 stycznia 2014

Austenland

Austenland (2013)
reżyseria: Jerusha Hess scenariusz: Shannon Hale, Jerusha Hess 

Uwielbienie Jane Hayes (Keri Russell) dla wszystkiego, co jest związane z Jane Austen bardzo utrudnia jej miłosne życie. Chcąc zostać bohaterką własnej historii, Jane wydaje oszczędności swojego życia na podróż do Austenland, ekscentrycznego kurortu, gdzie goście zanurzają się w świecie z czasów regencji. "Uzbrojona" w czepek, gorset i tamborek, Jane usiłuje uniknąć staropanieństwa... Wszystko się zmienia, gdy kończy się fantazja, a zaczyna prawdziwe życie... a może nawet miłość.
[filmweb.pl]

"Mężczyzn, albo trawi głupota albo arogancja, a jeśli są mili nie mają własnego zdania." [Duma i uprzedzenie Jane Austen]

Czy powinno mnie dziwić, że ten film nie miał polskiej premiery? Ostatnio przestało mnie to irytować, lecz zasmuca, że musimy się dopuszczać niemal złamania prawa by obejrzeć niektóre produkcje. A jeśli wychodzą one na DVD to są niemal niedostępne. Cóż, nie będę o tym dyskutować.

Jeśli chodzi o sam film to od kiedy dowiedziałam się, że taka produkcja ma powstać byłam jej ciekawa. Jestem fanką ekranizacji powieści Jane Austen (obejrzałam chyba wszystkie filmy nakręcone na podstawie jej powieści ;)) i byłam ciekawa w jaki sposób stworzą świat wzorowany na epoce wiktoriańskiej (ogólnie lubię filmy przeniesione kilka wieków wstecz, ale twórczość Austen najbardziej przypadła mi do gustu). Do tego film powstał sam na podstawie książki Shannon Hale, która była współtwórczynią scenariusza. Niestety, nie ma jeszcze polskiej edycji tej powieści, a mój angielski nie jest na tyle dobry bym mogła ją przeczytać w oryginale i porównać z nią film.
Film był bardzo ciekawy, klimatem przypominał mi książkę autorstwa Karen Doornebos Dama w opałach, która opowiada perypetie Chloe Parker, podobnie jak Jane, miłośniczki twórczości panny Austen. Obie panie pragną zasmakować życia jakie prowadziła ich ulubiona powieściopisarka. Ale tak naprawdę na tym podobieństwa się niemal kończą - tu mamy kobietę, która pragnie przeżyć przygodę (miłosną) rodem z XIX w.; tam rozwódkę, która postanowiła wziąć udział w programie telewizyjnym poświęconym ukochanej pisarce. 
W filmie ukazano sporą dawkę obłudy, zarówno współczesnej jak i tej wywodzącą się z podziałów klasowych (czyt.: zamożności) ludzi lecz pokazano to w typowy dla komedii romantycznych sposób.
Moją uwagę przykuła główna bohaterka, Jane Hayes, którą gra Keri Russell. Znam ją z jednego z moich ulubionych filmów - "Cudowne dziecko" (znane pewnie szerzej jako "August Rush"). Zagrała tu dość naiwną pannę, która marzy by spotkać na swojej drodze ucieleśnienie jej marzeń, pana Darcy'ego. Jest ona tak zakochana w powieściach swojej imienniczki, że wydaje wszystkie swoje oszczędności na wyjazd do Austenlandu, miejsca, gdzie może cofnąć się w czasie do okresu epoki gregoriańskiej. Niestety, życie to nie bajka i nie wszystko idzie po jej myśli, ale bohaterka z wdziękiem godnym XIX- wiecznej damy pokonuje wiele przeciwności losu. Jest tylko jeden mały problem, nie wie ona co jest rzeczywistością, a co już fikcją wymyśloną przez sprytną panią Wattlesbrook (którą notabene zagrała sama doktor Quinn - Jane Seymour). Szczerze, ja też do samego końca nie wiedziałam co może być fikcją, a co prawdą. A i tak wyszło inaczej niż myślałam ;)
Kolejną postacią, która szczególnie rzuciła mi się w oczy to grający pana Henry'ego Nobley'a JJ Feild. Ciekawostką jest, że aktor ten zagrał w jednej z ekranizacji powieści Jane Austen, "Opactwie Northanger", gdzie wcielił się w rolę Henry'ego Tilney'a. Zbieg okoliczności? Hm, nie sądzę, w "Opactwie..." pokazał swój rozbrajający uśmiech godny dżentelmena więc nie dziwi mnie, że zaangażowano go również to tej roli (aż nabrałam ochoty by ponownie obejrzeć ten film :P). Nie będę zbyt dużo zdradzać na temat jego postaci, bo nie było by zabawy z oglądania i poznawania go razem z bohaterką. Mogę tylko powiedzieć, że był on niemal kwintesencją bohaterów panny Austen, a dokładniej jednego z nich ;) Dodatkowo ten jego angielski akcent (mimo iż urodził się w Stanach Zjednoczonych), jasne oczy i kręcone włosy... Kurcze, jest strasznie podobny do Toma Hiddelstona (a raczej Tom do niego)! :D
Ogólniej rzecz biorąc film jest ciekawą propozycją dla miłośniczek twórczości wspomnianej wcześniej angielskiej pisarki. Niestety nie zachwycił mnie - może miałam zbyt wysokie wymagania dla tego filmu? Możliwe, ale czegoś w nim brakło, czegoś co mogłoby bardziej urozmaicić tą, w pewnych momentach, przewidywalną historię.

Moja ocena: 6/10

2 komentarze:

  1. A tak fajnie się zapowiadało...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie jest zły, tylko ja miałam za duże wymagania dla tego filmu... przyzwyczaiły mnie do tego seriale BBC ;)

      Usuń