środa, 29 stycznia 2014

Tej nocy będziesz mój

Tej nocy będziesz mój /You Instead (2011)
reżyseria: David Mackenzie scenariusz: Thomas Leveritt

Połączyły ich muzyka, błoto i... kajdanki. Co się stanie, jeśli na 24 godziny zostaniesz nierozerwalnie związany z drugim człowiekiem? To właśnie przydarza się Adamowi i Morello. Oboje są muzykami – on gra elektro pop w duecie ze swoim kumplem Tyko; ona jest liderką punkowego zespołu The Dirty Pinks. Czekając na występ, wdają się w głupią sprzeczkę, którą słyszy przechodzący obok kaznodzieja. W imię miłości skuwa ich ze sobą kajdankami, po czym znika z kluczem. Początkowa frustracja bohaterów z czasem zamienia się w niechętną akceptację, a stąd już tylko krok do prawdziwego uczucia...
[filmweb.pl]

Niby banalna historia: dwójka młodych ludzi spotyka się, niezbyt przypadają sobie do gustu lecz są skazani na swoje towarzystwo, w efekcie czego rodzi się między nimi uczucie. Ale jest coś w tym filmie co uchroniło go od opowiedzenia naiwnej historyjki z happy endem - jest to klimat. Film ten ma niesamowity klimat, który uzyskano kręcąc go na prawdziwym festiwalu rockowym T in the Park w ciągu pięciu dni (?!). Prawdziwi uczestnicy koncertów jako drugoplanowi aktorzy, ogromna ilość błota, kilometrowe rzędy toi toi, morze alkoholu i otwartość ludzi stanowią kolejny plus filmu.  Dodatkowo forma paradokumentu sprawia, że historia stała się jakby bardziej realna, prawdziwsza. No i ostatni plus, dla mnie jeden z ważniejszych, film nie jest przesadnie długi (mam mały problem z oglądaniem długich filmów: nie potrafię skupić się, gdy oglądam sama film, na dłużej niż 30 min, wiem to może być problem, ale pracuje nad tym! ;) ). Trwa jakieś 80 minut, co obecnie jest niespotykane (niektóre bajki trwają około 100-120 minut!).
Adama zagrał Luke Treadaway. Znam go z "Wymarzonej pogody na ślub"  i szczerze mówiąc myślałam, że grał też w "Mieście cieni", "Ostatniej klątwie" oraz "Jeźdźcu znikąd", ale po sprawdzeniu okazało się, że to jego brat bliźniak, Harry. Cóż, to usprawiedliwia moją pomyłkę ;) Jeśli chodzi o ten film to powiem jedno: mam nadzieję, że rzeczywiście on śpiewał, bo wypadł rewelacyjnie! I jest to bardzo prawdopodobne, bo ukończył on Akademie Muzyczną w Londynie ;) Napisał on również piosenkę, którą wykonuje na początku filmu grając na gitarze. Uzdolniona bestia. Do tego to jego spojrzenie błękitnych oczu, kilkudniowy zarost no i akcent... Mmm rozmarzyłam się ;) Sama bym szybko zmieniła swój stosunek do niego.
Jeśli chodzi o Natalię Tenę to niezbyt dobrze znam ją jako aktorkę. Po sprawdzeniu filmografii okazało się, że grała ona w Harrym Potterze Nimfadorę Tonksę. Hm... wydawał mi się skądś znajoma. Do tego okazała się, że śpiewa i gra na akordeonie w zespole Molotov Jukebox (osobiście nie znam żadnego utworu tego zespołu, ale trzeba będzie to nadrobić). Nieźle zagrała trochę rozchwianą emocjonalnie frontmenkę zespołu punkowego ulegającą urokowi Adama. I trzeba przyznać, że ma ciekawy głos, który raczej nie zginie w tłumie.
Podziwiam, że aktorom grający w tym filmie udało się nie wyjść sztywno i sztucznie. Pomogła pewnie konieczność pewnej improwizacji i otwartości na różne sytuacje mogące wyniknąć z tak bliskiego kontaktu z PRAWDZIWYMI uczestnikami festiwalu.
W filmie jest kilka scen, które bardzo przypadły mi do gustu, a między innymi są to: koncert The Dirty Pinks oraz moment gdy grają wspólnie na gitarze :
 
Podsumowując: film odzwierciedla klimat plenerowych festiwali wpleciony w historię miłosną. Może i film nie ma jakiegoś wielce głębokiego przesłania, ale warto go obejrzeć by poczuć ten klimat ;)

Moja ocena: 7/10

1 komentarz:

  1. Zapowiada się fajnie ;D. Będę się uśmiechać ;D

    PS: Wyłącz weryfikację obrazkową :P

    OdpowiedzUsuń