niedziela, 20 stycznia 2013

Sesja tuż, tuż...

Już od poniedziałku zaczyna się najgorszy dla studenta okres w roku akademickim.
 Według Nnonsensopedii sesja to właściwie System Eliminacji Słabych Jednostek Akademickich) - najbardziej znany sposób uwalenia studenta przez profesorów, pozbawiający go młodzieńczych nadziei i planów na barwne życie studenckie: balowanie i obijanie się przez minimum 5 lat. Stanowi jedyną okazję, aby poznać uniwersytet i wykładowców. To jedyny moment, w którym można pożegnać się ze swoim szlachetnym statusem społecznym. Każdy student chciałby, żeby tydzień przed sesją trwał 14 dni. Sesja znana jest z dużego stopnia niespodziewalności, stąd wziął się znany powszechnie zwrot grzecznościowy "W tym roku sesja znów zaskoczyła studentów". Niektórzy błędnie uważają, że dzięki tzw. "dopalaczom" zyskają więcej energii i chęci do nauki. Jeszcze inni kierują się zasadą "pierdole, co będzie, to będzie". 
Cóż, w moim przypadku część o poznaniu wykładowców mnie nie dotyczy, mam niemal 100% frekwencje ;) 
W ciągu tych dwóch tygodni będę miała dwa egzaminy (w tym jeden rozbity na dwie części - ustną i pisemną) i jedno kolokwium. Wydawałoby się, że nie tak źle, ale... 
Ale jak to moja koleżanka mówi: jak nie my to kto? :


2 komentarze: